Sobota. Od rana miałem jakoś dziwnie
dużo energii. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc po
zrobieniu porządków w mieszkaniu postanowiłem iść na siłownię
zrobić zaległy trening barków i przedramion.
Tak mi się dobrze
ćwiczyło, że dodałem do treningu brzuch, mimo że dopiero co go
robiłem i jeszcze odczuwałem lekki dyskomfort schylając się.
Jednak i tym razem nie zawiodło mnie moje przeczucie i po dwóch
seriach dyskomfort zniknął. Jeśli nie zniechęcę się do treningu
z powodu lekkiego bólu to później jakoś leci. O samym treningu
nie będę pisał zbyt wiele gdyż nie różnił się zbytnio od tego,
który wypada co tydzień. Nie robiłem jedynie zamiennie serii na
barki i na brzuch gdyż tym drugim zakończyłem trening.
Na trening wziąłem sobie Master drink
Activlabu.
Lekko się obawiałem tej decyzji gdyż jak na pewno
wspominałem dokuczają mi ostatnio dolegliwości związane z
refluksem żołądkowym, a ten napój jest lekko gazowany. Jednak
chyba dobre samopoczucie i ładna pogoda zminimalizowały dzisiaj
dolegliwości żołądkowe. Napój całkiem w porządku, smakuje mi i muszę przyznać, że miałem po nim miłe uczucie orzeźwienia. O
wiele bardziej mi podszedł od BCAA Xtra tej samej marki. W tym
drugim jest zbyt łatwo wyczuwalna nutka chemii. Po prostu smak
pomarańczowy jest sztuczny. Mimo tego mankamentu można śmiało
używać obu. Ja na bank wrócę od czasu do czasu do Master drinku.
Po treningu siłowym siadłem na pół
godziny na rowerku treningowym. Jak tylko z niego zszedłem złapał
mnie wilczy głód. Myślałem, że zjedzenie 300 gram grillowanej
piersi z kurczaka z ziemniaczkami załatwi sprawę, ale się myliłem.
Przez większość dnia chodziła za mną myśl żeby zamówić
pizzę. Gdybym to jednak zrobił szlag trafiłby dietę gdyż na sto
procent zjadłbym cała na raz, a zamawiałbym taka o średnicy 42
centymetrów (wierzcie mi, jestem w stanie zjeść nawet większą
sam na jednym posiedzeniu – sprawdzałem to kilka razy).
Zdecydowałem się z tego powodu iść pobiegać żeby wypocić z
siebie tę myśl. Najwidoczniej sam trening siłowy i rowerek to było
za mało na dzisiaj. Nie biegałem długo mimo tego, że w jesień
biega mi się o wiele lepiej niz w lato. Za słabo rozciągnąłem
ścięgna achillesa i zaczynało mi dokuczać w nich kłucie. Więc
po jakiś dwudziestu minutach wróciłem do domu. Zamiast pizzy
zjadłem kanapkę z kurczakiem, jajkiem sadzonym i mozzarellą.
Całkiem w porządku połączenie, nieco niedietetycznie, ale w
granicach bilansu dziennego.
Teraz siedzę, popijam herbatę zbieraną
przez Bonifratów, która ma fajne orzeźwiające i wzmacniające
działanie, oraz oglądam KSW. Nie przepadam jakoś bardzo, ale póki
co nie mam nic innego do roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz