Gym time

Gym time

sobota, 6 września 2014

Pierwsze efekty treningu

Mam dzisiaj bardzo dobry humor. Wstałem dosyć wcześnie, do tego rześki i pełen energii. Postanowiłem rozpocząć dzień od jazdy na rowerku treningowym i tak spędziłem na nim trzydzieści pięć minut. Gdyby nie wielki głód, który mnie złapał posiedziałbym na nim jeszcze z kwadrans, ale gdy żołądek burczy to nie ma zmiłuj.
Jeszcze przed śniadaniem zważyłem się żeby zobaczyć czy po dwóch tygodniach treningu są jakieś efekty. To co wskazała waga przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Ale co tam z wagą, nawet metr krawiecki wskazał 88,5 cm w pasie, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. Jak tak dalej pójdzie to niedługo całkiem zniknę.  Sądziłem, że efektów zbyt wielkich nie będzie zwłaszcza, że ostatnio mój refluks i dolegliwości z nim związane dawał mi o sobie znać. Zwłaszcza po aerobach.

Po południu zrobiłem trening ramion i mięśni brzucha. Tak na dobitkę. Musiałem jakoś wykorzystać nadmiar energii. Jedyna różnica między dzisiejszym treningiem ramion, a tym w tygodniu polegała na tym, że nie brałem S.A.W.a i ćwiczyłem do upadku mięśniowego. Teraz jestem tak wypompowany, że głowa boli.
Ogólnie ten dzień wygląda wręcz podręcznikowo dla mnie jeśli chodzi o trening i dietę. Od rana jakoś apetyt mi dopisywał. Mimo wilczego głodu jaki mnie napadł w pewnym momencie udało mi się utrzymać 2200-2300 kalorii dzisiaj (w planie mam ogólnie nie zejść w obcinaniu kalorii poniżej 1900, bo jeść jak facet trzeba, a nie mam zamiaru słaniać się na nogach z głodu), w tym prawie 190g białka. Znudził mi się ostatnio ryż i makron i wracam powoli do częstszego jedzenia ziemniaków do obiadu. Ostatnio jadłem zapiekane w piekarniku, dzisiaj jednak chciałem je ugotować. Tak więc przygotowałem je na parze. O dziwo smakują mi takie ziemniaki. Bez soli czy innych dodatków, po prostu z pary. Do tego doszła sałatka z zielonej sałaty, 100g pomidorków, 70g sera typu greckiego i dwie łyżki jogurtu greckiego.

Bez mięsa oczywiście nie mogło się obejść i tu było bez szaleństw, zwykły kurzy cyc. Przygotowałem sobie od razu 400 gram na dwa posiłki, zamarynowane w 10 gramach oliwy z oliwek i przyprawie do grilla. Dwieście gram grillowałem do obiadu, a reszta czeka na jutro.

Dopełnieniem były dwie bułki wieloziarniste, jajecznica i twaróg na wieczór. I jeden mały jogurt, a właściwie deser mleczny, bo miałem akurat ochotę.
Przy okazji, polecam każdemu zakup wagi kuchennej jeśli takowej jeszcze nie posiada. To jest chyba najbardziej udany zakup w tym roku. Do tej pory myślałem, że jem mało, mimo śmiechu niektórych, że moje porcje są ogromne i można nimi nakarmić całe wojsko. Jak się jednak okazało po zakupie wagi, mieli rację i rzeczywiście jadłem za dużo przez co zrzucenie tkanki tłuszczowej szło mi bardzo opornie. Teraz ważę praktycznie każdy posiłek i produkt, który spożywam dzięki czemu mogę się twardo trzymać założeń diety.
Jutro będzie gorzej z przestrzeganiem diety, bo zabieram dziewczynę do jej ulubionej chińskiej restauracji i do kina, a tam raczej nie będę patrzył jak ona je. Chociaż nie powinno być tak źle, bo ich kurczak Cheng Tu to kurczak w cieście na ostro z górą warzyw, jedną miseczką ryżu i miseczką surówki, więc może uda się chociaż za bardzo nie przekroczyć zaplanowanej dziennej porcji kalorii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz