Po małym wyjeździe i chorobie dzisiaj
wróciłem na siłownię. Uznałem, że skoro mamy już czwartek, a
ja nie ćwiczyłem od sześciu dni to nie wskoczę na trening
czwartkowy tylko podzielę sobie wszystkie partie na dwa dni i część
zrobię dzisiaj, a część jutro. I tak dzisiaj wjechał zestaw
dyskotekowy, czyli klatka piersiowa, biceps i triceps. Ćwiczyło mi
się ciężko gdyż odczułem jednak tę chorobę i męczyło mnie
nawet 75 procent maksymalnego obciążenia jakie zakładałem na
sztangę. Dodatkowo trenowałem dzisiaj sam i nie miał mnie kto
asekurować, więc musiałem uważać z ciężarami. Przynajmniej na
wyciskaniu na klatkę piersiową. Jednak mimo trudu i zmęczenia
jestem zadowolony, że poszedłem an siłownię i zaliczyłem
trening. Jakoś tak dziwnie się czułem opuszczając treningi.
Zważywszy na to, że dzisiaj zrobiłem trzy partie ciała to zmianie
uległy ćwiczenia i tak na klatkę piersiową zrobiłem trzy
ćwiczenia, na triceps dwa i tyle samo na biceps. Dodatkowo zrobiłem
sobie trzy serie po trzydzieści brzuszków na ławeczce.
Po siłowni wróciłem do domu okropnie
głodny, a że kupiłem wcześniej mięso wołowe na hamburgery to
musiałem zjeść przynajmniej dwa od razu.
Nie było odpowiedniej
wielkości ciemnego pieczywa, więc zakupiłem białe. Bilans
kaloryczny się zgadza, więc jakoś to przeżyję.
Jutro reszta
ciała również w mniejszej ilości ćwiczeń, a od poniedziałku
powrót do normalnego treningu. W weekend czeka mnie kolejny wypad,
ale że są zawody Mr. Olympia to biorę ze sobą laptopa żeby sobie
pooglądać, więc może coś napiszę o nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz