Odpoczynek to słowo klucz na dzisiaj.
Jedyną aktywnością fizyczną na jaką sobie pozwoliłem była
jazda na rowerku treningowym. Dwadzieścia pięć minut mi w
zupełności wystarczyło żeby wykręcać koszulkę z potu. Z
założenia środa i sobota właśnie tak będą wyglądały:
odrobina wysiłku na rowerku treningowym i sporo odpoczynku. Trzeba
dać organizmowi czas na regenerację zwłaszcza, że do tej pory
czuję lekki ból w tricepsie. O plecach czy bicepsie nie wspomnę.
Jeśli chodzi o dietę to pozwoliłem
sobie dzisiaj na lekkie odstępstwo od niej i sięgnąłem po burgery
wołowe. Do tego mozzarella, sporo warzyw i można mówić o uczuciu
spełnienia.
Przed jazdą na rowerku sięgnąłem po
spalacz tłuszczu Fat Off firmy UNS.
Jest to drugi spalacz, którego
próbuję. Pierwszym był Olimp Thermo Speed z Olimpu, który średnio
na mnie działał nawet w dużych dawkach. Z Fat Offem jest zupełnie
inaczej, potliwość o nim jest ogromna. Przy naprawdę wymagającym
treningu potrafię wracać z siłowni do domu wyglądając jakbym
przed chwilą brał prysznic. Na ten spalacz zdecydowałem się ze
względu na ketony malin zawarte w składzie. Właśnie o tych
ketonach słyszałem bardzo dużo pozytywnych opinii. Głównie o ich
działaniu ograniczającym apetyt i wspomagającym termogenezę.
Ważne również przy wyborze Fat Off było to, że nie pobudza on
tak ostro jak inne spalacze z wyższej półki cenowej i jakościowej. Dzięki temu wiem, że mogę go spokojnie wziąć późnym popołudniem wiedząc, że wieczorem nie będę miał problemów z zaśnięciem.
Po otwarciu tego reduktora tłuszczu
wita nas przyjemny zapach malin. Kapsułki nie są za duże więc
łatwo je przełknąć. Co jest raczej ważne zwłaszcza gdy trzeba
łyknąć kilka innych suplementów w kapsułkach.
O efektach zbyt
wiele napisać jeszcze nie mogę, ale pod koniec września gdy
będę kończył opakowanie będę mógł wypowiedzieć się czy
warto wydać pieniądze na ten specyfik. W tej chwili wydaje mi się na pewno lepszym wyjściem niż Olimp Thermo Speed, ale może po
prostu ten spalacz na mnie nie zadziałał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz