Gym time

Gym time

niedziela, 12 października 2014

Kolejny wyjazd i testy

Kolejny weekend minął mi praktycznie w pociągu. Wróciłem na Opolszczyznę odwiedzić rodzinę i przy okazji załatwić kilka spraw. Dlatego w piątek zrobiłem ostry trening. Miałem znów zmienioną kolejność, więc wypadło na nogi. Dawno tak się nie czułem wracając z siłowni po ćwiczeniu tej partii ciała. Chyba za bardzo traktowałem je po macoszemu. Tym razem skupiłem się na każdym aspekcie treningu, począwszy od rozgrzewki a na rozluźnieniu skończywszy. I tak jak droga na czy z siłowni zajmuje mi normalnie dziesięć minut tak w piątek wracałem prawie dwadzieścia. Wczoraj, wręcz nie moglem chodzić. Ale to dobrze, kolejna nauka na przyszłość.
Mimo bólu w nogach zrobiłem wczoraj trening z użyciem ciężaru własnego ciała, podobnie dzisiaj. Nie przepadam za takim treningiem, ale lepsze to niż jego brak. 
Ostatnio zakupiłem sobie książkę Leszka Michalskiego żeby podszkolić się z teorii i poprawić jakość swoich treningów. Póki co jestem w połowie i szczerze nie żałuję tych paru złotych wydanych na książkę. Fajnie się ją czyta, dużo rzeczy jest w niej wytłumaczonych. Już wyłapałem kilka ciekawych porad dotyczących treningu i diety. 

Sprawdziłem ostatnio też dwa nowe produkty. Jeden kupiłem z góry chcąc go wypróbować (wspominałem tez o nim w innym poście), a drugi zakupiłem przez przypadek gdyż miałem na niego okazyjną cenę.
Pierwszym są batony Master bar Activlabu o smaku żurawinowym z zawartością kreatyny. Powiedziałbym, że smakiem przypomina najzwyklejszy baton musli jakich wiele. Tylko ma nieco mniejsza zawartość cukru na moje oko. W każdym razie smak bardzo w porządku. Kupię sobie niebawem ich więcej. Będą jak znalazł na szybką przekąskę w pracy, gdy będę wiedział, że nie zdążę zjeść normalnego posiłku przed treningiem. 


Drugim produktem jest Clenburexin z Treca. Na niego miałem, jak wspomniałem, promocyjną cenę. Jednak zakupiłem go jako zastępstwo dla Fat off marki UNS gdyż od czasu do czasu tabletki nie dostawały się do dna żołądka tylko zostawały w jego górnej części – specyfika żołądka kaskadowego – i strasznie mnie to bolało i paliło. Postanowiłem się więc przerzucić na jakiś płynny termogenik. 

Padło na Clenburexin. Pojedyncza dawka czyli 25ml zadziałała na mnie tylko raz. Za drugim razem nic nie czułem. Biorę więc teraz 35ml i już coś odczuwam. Potliwość jest na plus, co widać na zdjęciu poniżej - wszystkie ciemniejsze plamy to pot (wiem, że średnio widać na tej koszulce, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że na treningu ciekło ze mnie litrami). 

Pobudzenie lekkie tez jest, co jest plusem, bo wolałbym żeby mną nie rzucało za bardzo na siłowni z miejsca na miejsce. Smakuje mi też bardzo, pije się go więc z przyjemnością. Nie wiem jak długo go będę stosował gdyż męczy mnie już trochę ta redukcja i zastanawiam się nad zmianą na trening siłowy na miesiąc. Zdecyduję o tym po wizycie u dietetyka, do którego idę zrobić analizę składu ciała żeby się dowiedzieć jak duże mam zatłuszczenie w obecnej chwili. Jak będzie duże to rozważam opcję skontaktowania się z profesjonalnym trenerem żeby ułożył mi trening i dietę redukcyjną pode mnie. Chciałbym do końca roku zbić z siebie wtedy jak najwięcej tłuszczu. W końcu o to teraz walczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz